W politycznym rozgardiaszu, jaki zapanował w ostatnich dniach roku w sejmie, szukam jakiegoś optymistycznego elementu. Może budżet na 2017? Bo ten budżet musi być chyba niezły, skoro najpoważniejszy zarzut jaki przeciwko niemu znajduję to rzekome pochodzenie z nieprawego łoża, czyli z Sali Kolumnowej.
Słychać oczywiście rytualne frazy, że dochody (325 mld zł) "przeszacowano", a wydatki (385 mld zł) "nie doszacowano", że za dużo (22 mld) będzie kosztował program 500 plus, obniżka wieku emerytalnego, tanie mieszkania i że "rządowi coraz trudniej będzie sfinansować" etc... Jednak czy to krytyka budżetu? Przecież odpowiedzialny plan finansowy państwa musi przewidywać koszty realizacji zapowiedzi wyborczych. Zatem krytyka dotyczy polityki rządu, szczególnie w sferze społecznej, a nie solidnej struktury budżetu, w którym deficyt ma nie przekroczyć progu 3 procent.
Czy podstawowe założenia budżetowe są realistyczne? Wygląda na to, że tak, a wspomniana niemrawa krytyka opozycji i niechętnych rządowi ekonomistów jest tego najlepszym dowodem. Pamiętamy reakcje sprzed roku, wobec budżetu 2016: nieodpowiedzialne rozdawnictwo, będzie druga Grecja, katastrofa, Armagedon... „Katastrofa" skończyła się tym, że deficyt okazuje się na koniec roku o połowę mniejszy niż planowano. Oby w kolejnych latach dotknęło nas więcej takich katastrof...
Zbigniew Jasina
Zbigniew Jasina, dziennikarz "Kuriera Szczecińskiego"