Zasady stawiania kropki są chyba wszystkim znane. Jej podstawową funkcją jest zamknięcie zdania (lub równoważnika zdania). Jeśli zdanie kończy kilka znaków interpunkcyjnych, na przykład nawias, cudzysłów i kropka, to ostatnie miejsce zajmuje właśnie kropka. Kropka sygnalizuje koniec wypowiedzi, po niej już w zdaniu nie ma niczego. Koniec i kropka.
Od tej zasady jest kilka odstępstw. Nie stawia się kropki po tytułach książek i rozdziałów, po nazwiskach i innych informacjach umieszczanych na stronie tytułowej: Pan Tadeusz, Wielki słowik poprawnej polszczyzny itp. Nie stawiamy kropki po tytułach czasopism i artykułów: Gazeta Wyborcza, Nasz Dziennik, Super Expres itp. Nie stawia się kropki po nazwach własnych różnych instytucji: Uniwersytet Szczeciński, Narodowy Bank Polski, Zakład Ubezpieczeń Społecznych itp. Wydawałoby się, że jest to wiedza podstawowa.
Dlatego zdumiewa mnie nowy logotyp Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, w którym po nazwie stoi kropka. Wielka i kwadratowa! Proszę sprawdzić, tak to wygląda: Ministerstwo Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu [kropka kwadratowa]. Skąd ona? Dlaczego? I po co? Czy to zamierzony efekt, czy raczej brak podstawowej wiedzy? Obawiam się, że to drugie, bo choć w nazwie postawiono zbędną kropkę, to zapomniano o przecinku oddzielającym przydawki kultury i dziedzictwa. Tak jakby było to „ministerstwo kultury dziedzictwa narodowego”…
Przyznam, że zawstydził mnie ten kuriozalny projekt graficzny, choć to nie ja powinnam się wstydzić. Nikt go nie sprawdził, nikt nie zweryfikował pod względem językowym, a przecież jest wizytówką ważnego ministerstwa! Ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego! A dziedzictwem narodowym jest też polska grafia obejmująca zasady pisowni i przestankowania! Więc jak to jest możliwe, że się w logotypie tak ważnej instytucji kultury znalazła kwadratowa kropka a zabrakło przecinka?
A może to „kropka nienawiści”? – zastanawiają się internauci komentujący nowe ministerialne logo. Tak nazywana jest kropka stawiana na końcu wypowiedzi w rozmowach prowadzonych w internecie. Bywa odczytywana jako znak złości, przejaw negatywnych uczuć i chęć zakończenia rozmowy. Jednak w internetowym slangu „kropką nienawiści” nazywa się tylko tę kropkę, która stawiana jest po krótkich odpowiedziach: Tak. Nie. Nie wiem. Może. Ok. Więc taka interpretacja „ministerialnej” kropki jest oczywiście żartem.
Ale ogólnie nie jest nam do śmiechu. Jakość polszczyzny publicznej, także urzędowej, jest coraz niższa. Nie czytamy głośno tego, co napiszemy, nie prosimy o korektę, nie weryfikujemy swojej wiedzy w słownikach. Jesteśmy zbyt pewni siebie i swoich umiejętności. Czasem jednak warto zwątpić i sprawdzić. I przyjąć zasadę, która jest także moim zawodowym credo: jestem pewna, więc sprawdzę…
Ewa Kołodziejek