Dla przywrócenia Polsce niezawisłości, obok reformy edukacji najważniejszą w programie rządu PiS jest projekt radykalnej zmiany systemu wymiaru sprawiedliwości. Projekt autorstwa ministra Ziobry, przygotowany jako pilny, nie jest doskonały, ale ma jedną niekwestionowaną zaletę – usuwając przyrośniętą do posad sędziowską nomenklaturę, burzy wyrosłą z epoki PRL sieć paraliżującą całokształt polskiego życia, zwaną niezależnym samorządnym sądownictwem.
W 1990 roku, po zjednoczeniu Niemiec, 80 proc. sędziów z NRD poszło na zieloną trawkę. Natomiast w pookrągłostołowej Polsce takich sędziów było zaledwie kilku… Dziś Niemcy, jako nieformalni przywódcy Unii Europejskiej, mający w Polsce rozległe interesy oraz silne wsparcie w kręgach politycznych przez ponad ćwierć wieku rządzących naszym krajem, starają się różnymi sposobami obronić postkomunistyczny system, który tak świetnie służył zagranicy.
Właśnie dlatego próba wprowadzenia społecznej kontroli sądownictwa – od 1990 roku formalnie samorządnego- napotyka taki opór ze strony funkcjonariuszy Unii Europejskiej, do których nie trafia nawet argument, że polska reforma kopiuje wzory zachodnioeuropejskie. Odpowiadają: nam wolno, bośmy do demokracji dorośli…
Spory i wątpliwości w każdej dziedzinie życia społecznego ostatecznie rozstrzyga sąd, to on interpretuje przepisy prawa w konkretnej sytuacji, decydując praktycznie o losie ludzi, instytucji, przedsiębiorstw. Niskie, wciąż malejące zaufanie Polaków do sądownictwa dowodzi konieczności zmian. Przede wszystkim wymiany kadr, które od zawsze decydują o wszystkim (W.I. Lenin).
Kluczem do zmian ustrojowych we wszystkich dziedzinach jest wymiana całego składu Sądu Najwyższego, nadzorującego działalność sądów i wydającego ostateczne wyroki w najważniejszych sporach. Jak można tolerować wysoko postawione i takoż opłacane gremium, które odrzuca 90 proc. skarg kasacyjnych. Są to wnioski podsądnych o weryfikację wątpliwych lub tendencyjnych wyroków sądów niższych instancji.
Nie da się skutecznie naprawić chorej struktury sądownictwa bez zdecydowanych zmian personalnych, budzących najwięcej sprzeciwu w zasiedziałych kręgach prawniczych, które proponują namysł, publiczną debatę itp. Rzecz w tym, że czasu nasz kraj nie ma zbyt dużo.
Najlepszy dla Polski okres zaczął się właśnie miesiąc temu, kiedy to nowy prezydent USA Donald Trump poparł naszą – zdawało się nierealną – ideę Międzymorza. Mamy zatem niespełna 4 lata na śmiałe reformy, na które Bruksela (rządzona z Berlina) może zgrzytać zębami. Tzw. siły postępu, nieprzebierające w środkach, mogą Trumpa jakimś trickiem (jak Nixona) zdjąć z fotela… Ale rozbestwienie neomarksistowskich zwolenników rewolucji obyczajowej wywołuje już w wielu miejscach świata rosnącą falę tęsknoty do tradycyjnych wartości. Warto więc wykorzystać obecną szansę. Ma rację młody prezydent Duda, że o kształcie praw należy publicznie dyskutować, ale jeśli ma się większość w parlamencie i poparcie opinii publicznej, czasu nie wolno marnować.
Zatem ani kroku wstecz. Niechaj chóry potępieńcze wyją. Taka ich rola w historii.
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.