Czytam właśnie, że Amerykanie oskarżają Chińczyków o pobieranie organów do transplantacji od więźniów politycznych, których następnie kremują żywcem… Przerażający proceder wobec skazanych na śmierć. Ameryka i Europa są oburzone. A jak wyglądają transplantacje w kręgu naszej cywilizacji?
Dwa tygodnie temu w programie J. Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”, poświęconym wybudzaniu ofiar wypadków ze śpiączki, przedstawiono młodą kobietę, która kilka lat temu, po ciężkim wypadku, tylko dzięki determinacji rodziców uniknęła losu dawcy. Grupa lekarzy już uzgodniła i podpisała protokół, że u chorej nastąpiła „śmierć mózgowa”, zatem należy zaniechać reanimacji i przystąpić do pobrania organów. Ta wówczas kilkunastoletnia dziewczyna, leżąc na noszach, słyszała ten werdykt i nerwowe nakłanianie jej rodziców do podpisania zgody na „pobór organów”. Skazana na okrutną śmierć, unieruchomiona i zablokowana rurką w tchawicy, nie mogła krzyczeć. Na szczęście jej bliscy w ostatniej chwili wycofali zgodę.
U Pospieszalskiego wystąpił też czołowy specjalista od wybudzania ze śpiączki prof. Jan Talar z Bydgoszczy, który ocalił życie kilku setkom potencjalnych dawców. Znienawidzony przez potężne lobby transplantacyjne lekarz powiedział to co zawsze, ilekroć mówić ma okazję: Coś takiego jak „śmierć mózgu” nie istnieje. Dopóki serce bije i człowiek oddycha, życie trwa! Nie można pobrać z martwego ciała organu do transplantacji. Pojęcie „śmierci mózgu” zdefiniowała Nadzwyczajna Komisja Harwardzkiej Szkoły Medycznej, aby określić moment zaniechania czynności ratunkowych i umożliwić sprawne pobranie organów do transplantacji.
To samo powiedział prof. Talar dwa lata temu, przypadkiem dopuszczony do głosu na konferencji chirurgów. Uświadomił zebranym lekarzom, że tkanki do przeszczepu pobiera się zawsze od żywych ludzi, w Polsce bez obowiązku znieczulenia, za to przy użyciu środków zwiotczających.
Czymś zupełnie innym jest oczywiście przeszczep tkanki, który nie pociąga za sobą śmierci dawcy (krwi, szpiku kostnego, jednej z nerek, płuca, części wątroby). Ponad 30 lat temu pisałem o transplantacjach jako wielkiej zdobyczy medycyny, jak wtedy wszyscy, nieświadom dramatu dawców… Medycy z elitarnego kręgu trzymali drastyczną wiedzę dla siebie. Proste przesłanie prof. Talara zabrzmiało dopiero dwa lata temu, a przypomina fundamentalną zasadę lekarską: primum non nocere!
Dziś gdy słyszę, że pełni dobrej wiary nauczyciele zachęcają młodzież, by po śmierci deklarowała zgodę na oddanie swych organów innym, chcę wołać: nie róbcie tego!
Osoba chora na serce mówiąc, że marzy o dawcy… nie dopuszcza do siebie myśli, że w istocie czeka na śmierć bliźniego. I nie chciałaby wiedzieć, że to serce zostanie wycięte z ciała (zwykle młodej) ofiary wypadku, która jeszcze żyje!
Niezwykły postęp w dziedzinie techniki medycznej i badań komórkowych otwiera ogromne możliwości leczenia i odtwarzania chorych tkanek. Oby transplantologia, jako ślepa uliczka medycyny, czym prędzej odeszła do mrocznego lamusa szlachetnej dziedziny Hipokratesa.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.