Nie tak dawno (trzeciego października) jedna z nowojorskich działaczek światowego lobby ekologicznego bez cienia wstydu wezwała, by w imię ratowania klimatu przed inwazją gazów cieplarnianych (emitowanych przez cały świat ożywiony) nie tylko zaprzestać rodzenia, ale wręcz zjadać dzieci! *
I nikt jej nie podał do sądu, nie uwięził w kaftanie bezpieczeństwa, nawet nie skierował na badania psychiatryczne…
Ruch „w obronie planety” wziął swój początek w 1969 roku na spotkaniu postępowych elit świata w Rzymie. W wydanym w 1972 roku Raporcie Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu” uznano, óe człowiek jest największym szkodnikiem zagrażającym Ziemi i jej przyrodzie. Wtedy też zebrani w Wiecznym Mieście postępowi (czytaj: lewicowi) intelektualiści uważający się za elitę świata wyznaczyli poszczególnym kontynentom i krajom limity zaludnienia na przyszłe stulecie. I tak to według ich prognoz Polska (wówczas niespełna 35-milionowa) powinna w połowie XXI w. liczyć nie więcej niż 16 mln ludzi. Nie dopowiedzieli wtedy, co zrobić z resztą polskich tubylców.
Na szczęście, nie cały świat nauki dał się spacyfikować potężnemu lobby globalistów. Raz po raz odzywają się głosy rozsądku ze strony niezależnych badaczy odpornych na korupcję i groźbę ostracyzmu. Parę miesięcy temu przeciw globalistycznemu ekoterrorowi zaprotestowali uczeni włoscy pod wodzą autorytetu w dziedzinie geologii stosowanej prof. U. Crestiego, apelując o dostosowanie polityki ochrony przyrody do sprawdzonych, rzetelnych obserwacji naukowych i nieuleganie szantażowi organizacji ekologicznych.
Ostatnio zaś, po kolejnej fali ekohisterii, pod hasłem „obrony klimatu” lansowanej przez światowe media, stanowczy apel do ONZ przeciw głoszeniu „ćwierćprawd” na temat zmian klimatycznych i ich przyczyn, wystąpiło 500 uczonych z całego świata. Czy decydenci z sekretariatu ONZ oraz komisarze z Brukseli poświęcili bodaj jedno posiedzenie temu apelowi negliżującemu globalne oszustwo, zmowę bogatych przeciw uboższym?!
W obu przypadkach te poważne głosy rozsądku zostały przez najważniejsze światowe mass media zmarginalizowane lub wręcz przemilczane.
Światowe mocarstwa kpią sobie z wydumanych zagrożeń klimatycznych. Natomiast Unia Europejska z całą premedytacją (nie wyobrażam sobie, że rządy w „starej Unii” sprawują sami głupcy) poprzez szantaż finansowy narzuca biedniejszej połowie Europy rezygnację z używania paliw kopalnych, zwłaszcza węgla w energetyce. Wiedzą, że żadne wiatraki i panele słoneczne nie ogrzeją Polaków zimą, a nasz przemysł nie jest „wiatropędny”. Tymczasem zgoda na coraz wyższe kary za CO2 wreszcie wygasi polską energetykę i przemysł. A kiedy już obcy kapitał przejmie za bezcen naszą upadłą gospodarkę, wtedy ktoś z obecnych krzewicieli postępu zawoła: eureka, dwutlenek jest OK!, a węgiel to najlepsze paliwo!
Czy godząc się na poniżające „limity emisji CO2” nasi przywódcy tej „dobrej (nie klimatycznej!) zmiany”, taki scenariusz biorą pod uwagę? ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
* „Najwyższy Czas” 14 bm.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.