– Spierajmy się o państwo, o jego kształt i przyszłość, ale nie niszczmy Polski, jej kultury! – zaapelował do opozycji, nazywającej siebie „totalną”, wicepremier, minister kultury Robert Gliński. – Jeśli kiedyś przejmiecie władzę w Polsce, czy chcecie rządzić rumowiskiem?
W obecnie trwającym sporze po obu stronach dominuje logika walki – jak nie atak, to kontratak. Jeńców nie bierzemy.
Warszawski socjolog jest stosunkowo świeżym nabytkiem stronnictwa Jarosława Kaczyńskiego, często miewa wobec świata postawę badacza, potrafi jeszcze myśleć poza partyjnymi schematami i wznieść ponad doraźny interes polityczny.
Dobrze, że wreszcie ktoś z obozu władzy zatrzymał się w bitewnym zgiełku, by rzucić kilka słów rozsądku zacietrzewionemu przeciwnikowi. Czy to podziała?
Wszak solidarny jazgot nie ustaje, a lud jakby się z tym oswoił. Ów jazgot bowiem, niewątpliwie wyrażający autentyczny żal i poczucie krzywdy, wylata w niebiosy z kręgów do niedawna uprzywilejowanych, a więc nie budzących współczucia przeciętnych obywateli. Można by rzecz skwitować krótko: lamentujcie zdrowo… Gdyby w ów polski spór wewnętrzny nie mieszała się zagranica. Nie tylko idąca w sukurs opozycji poprzez kłamliwą propagandę, ale też wręcz inspirująca ją do buntu przeciw legalnej władzy. A to już cios w państwo polskie jako takie.
Pan wicepremier Gliński jest pierwszym z rządzących, który próbuje ucywilizować przeciwnika. W tym zwłaszcza twórców kultury, wyczyniających w ramach totalnego protestu przeciw władzy najpotworniejsze hołubce, wypowiedzi odsłaniające nieuctwo i prostactwo gremiów uważanych za polską elitę. Może tym razem pomyślą, przed kolejną serią kompromitujących popisów. Może ockną się i pojmą, że prawdziwym twórcom kultury – nim otworzą usta – wypada pomyśleć, i to samodzielnie, zamiast ślepo iść w stadzie.
Czy jednak fakt, że niemal równocześnie z apelem Glińskiego dowiedzieliśmy się, iż dzięki porozumieniu TVP z prezydentem Opola Festiwal Piosenki Polskiej jeszcze w tym roku odbędzie się w stałym miejscu, nie jest krzepiący?* Niby drobiazg, a jakże istotny w polskim pejzażu kulturalnym na tym najważniejszym, popularnym poziomie. Bo nie oszukujmy się – czytelnictwo nadal rozpaczliwie spada, statystyczny Polak czyta już mniej niż jedną książkę rocznie, za to słucha jeszcze polskich piosenek. Nawet mało wyrafinowany polski tekst jest lepszy niż obcy bełkot!
Cieszmy się więc, że za sprawą praktykowania hasła Jana Pospieszalskiego „warto rozmawiać”, i tego roku polska piosenka, choć przeniesiona z wiosny na jesień, jednak będzie miała swoje specyficzne święto.
* Ubocznym skutkiem sporu polsko-polskiego będzie zapowiedziany w opolskim amfiteatrze festiwal piosenki młodzieżowej organizowany przez tamtejszą mniejszość niemiecką. Gdzie się dwóch bije…
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.