Wtorek, 19 sierpnia 2025 r. 
REKLAMA

Nareszcie chwila oddechu

Data publikacji: 2017-10-02 22:03
Ostatnia aktualizacja: 2018-10-19 23:50

Jak wiadomo, nawet jeden nieostrożny ptaszek może zakłócić pracę silnika odrzutowca. Wyniki wyborów w Niemczech, choć wygrało w nich ugrupowanie występujące od początku w roli faworyta, zmieniły scenę polityczną w kraju zachodniego sąsiada na tyle, że konieczne jest utworzenie nowej koalicji rządowej. To zaś wymaga skupienia się polityków na negocjacjach w kręgu wewnętrznym, ergo wstrzymania działań ofensywnych na zewnątrz.

Zatem jest szansa na to, że Unia Europejska – dyrygowana wszak z Berlina - da nieco spokoju Polsce, od dwóch lat nękanej przez eurokratów za reformowanie państwa na swojską modłę, czyli korzystanie z suwerenności.

Rząd RFN z panią Merkel na czele sam sobie zgotował te kłopoty, zapraszając wielkie rzesze imigrantów z Afryki i Azji. Wobec wywołanych przez nich incydentów i terroru  można jedynie podziwiać anielską cierpliwość i zdyscyplinowanie niemieckiego społeczeństwa. Przy okazji jednak urosła w siłę dotąd marginalna AfD – partia konserwatywno-nacjonalistyczna (!) i to jej wejście do parlamentu wyraźnie zmieniło układ sił.

Partia nacjonalistyczna akurat w Niemczech… To brzmi niepokojąco. Wszak cała historia zjednoczonych przez zaborcze Prusy Niemiec to dzieje podboju. Właśnie niedawno z szeregów AfD wyszła pochwała działań armii niemieckiej podczas ostatniej wojny. Brrrr… Dodam, że sympatykiem tej partii jest Erika Steinbach, wieloletnia działaczka Związku Wypędzonych.

W ogóle każda polityczna próba nawiązania do historii Niemiec związanej z emanacją Prus, brzmi złowieszczo, nie tylko dla Polaków. Stąd już bardziej strawny, przede wszystkim bezpieczny dla reszty świata, wydaje się lansowany przez lewicę i liberałów obyczajowy neomarksizm, z feminizmem i genderyzmem pod pachę, choć kontynuacja tej drogi rozwoju grozi kapitulacją kultury zachodniej przed coraz skuteczniejszym wojującym islamem. Jak z nim walczyć?

Przed atakiem izraelskich oddziałów kobiecych w panice uciekały doborowe, zbrojne po zęby kompanie arabskie, jako że śmierć z ręki kobiety hańbi i zamyka wyznawcy Proroka raj z całym haremem dziewic…

Myślę, że agresji ze strony islamskich przybyszów najskuteczniej mogłyby się przeciwstawić grupy feministek, trenujących sztuki walki, by dać upust nienawiści na wrażym męskim rodzie. W krajach z przewagą zniewieściałych mężczyzn najwięcej z etosu wojownika zachowały właśnie feministki i już chyba tylko one mogą spłoszyć muzułmańskich nachodźców.

Może w szeregach tychże współczesnych Amazonek objawiłaby się nowa Joanna d’Arc? Na razie jednak mieszkańcy bogatej Europy Zachodniej, tak gwałtownie protestujący przeciw nowym warunkom pracy, w obliczu krwawego muzułmańskiego terroru, poprzestają na marszach żałobnych z kwiatkiem…Po prostu kapitulują przed brutalną siłą.

Polacy reagują inaczej. Próby wymuszenia posłuszeństwa z zagranicy – zwłaszcza tyrady unijnego wiceprzewodniczącego Timmermansa, budzą w większości rodaków solidarny sprzeciw. To zdrowy odruch tradycyjnych społeczeństw, znak, że Polska nie zginęła.

Janusz ŁAWRYNOWICZ