Pomysł przywrócenia przedwojennego niemieckiego patrona szczecińskiemu parkowi Kasprowicza – jednej z najpiękniejszych enklaw zieleni w Polsce – może niepokoić. I słusznie wzburzył mieszkańców Kujaw, skąd wielki poeta się wywodzi.
O hojnym szczecińskim kupcu Quistorpie, który własny majątek z myślą o urządzeniu parku podarował miastu, sam pisałem wielokrotnie poczynając od lat 70. Ale, na Boga, gdzie mu się równać z wieszczem, talentem poetyckim i głębią porównywanymi z Mickiewiczem!
Otóż nie przypadkiem wielkopolscy pionierzy z ks. Kozierowskim na czele nadali wspaniałemu zagonowi zieleni, który między Pogodnem a Niemierzynem sięga w głąb miasta, imię Jana Kasprowicza. Obok Wyspiańskiego największego z twórców Młodej Polski.
W wydanej trzy lata temu książce – albumie Barbary Wachowicz „Siedziby wielkich Polaków”, poczesne miejsce zajmuje słynna zakopiańska Harenda – dom Jana Kasprowicza – Kujawiaka, który z wzajemnością pokochał góry. Ten, kto nadał parkowi imię Kasprowicza, znakomicie trafił w górski pejzaż i klimat parku.
I dodam jeszcze jeden – koronny powód, o ktorym niektórzy światli „europejczycy” nie lubią wspominać: od lipca 1945 roku Szczecin z niemieckiego stał się polski, stąd priorytet dla polskich nazw. Warto się tego trzymać na ziemiach zachodnich – odzyskanych przez Słowian po wiekach teutońskiej Drang nach Osten. Sławnych Niemców, niesplamionych szowinizmem i rasizmem owszem, honorujemy tu i ówdzie… Hojny ziemianin Quistorp ma swą malowniczą ruinę wieży wzniesionej ku jego czci, cel wielu wycieczek.
Pomysł przemianownia parku Kasprowicza to kolejna, po zabiegach o odtworzenie pangermańskiej rzeźby Sediny, próba zawrócenia biegu historii w sferze kultury. Cóż, lobby niemieckie działa w Polsce poprzez różne środowiska, mniej lub bardziej świadome tej roli, zwykle pod szyldem „europeizacji”. Rzecz w tym, że w dobie odradzania się w całej Europie, również w Polsce, mody na patriotyzm, taka próba budzi czujność.
Kasprowicz, jeden z gigantów polskiej literatury, wywodził się z ludu i jako ambitny młodzian miał niełatwy start w pruskim zaborze. Za akcentowanie polskości (udział w organizacjach patriotycznych) nie mógł przebrnąć do matury w niemieckich gimnazjach na Kujawach i na Górnym Sląsku. Dopiero ostatni polski nauczyciel w Poznaniu otworzył mu furtkę do egzaminu dojrzałości. Za konsekwentną działalność narodową trafił na pół roku do więzienia w czasie studiów we Wrocławiu. Zabiegi o niepodległość kontynuował we Lwowie, jako pisarz i profesor literatury, oraz w Zakopanem, gdzie podczas wymarszu oddziałów Strzelca w 1914 r. napisał przejmujący wiersz „Rzadko na moich wargach”. Poznaniacy uczynili go po śmierci patronem swego parku. Tę fascynację po wojnie – zaszczepili w Szczecinie. I miejmy nadzieję, że Jan Kasprowicz nie zostanie zdymisjonowany ze stanowiska patrona pięknego parku w polskim Szczecinie.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.