Wtorek, 19 sierpnia 2025 r. 
REKLAMA

O unii, ale innej…

Data publikacji: 2016-07-11 13:17
Ostatnia aktualizacja: 2018-10-19 23:50

Po Brexicie pod unikratami w Brukseli zatrzęsły się fotele. Jeśli brać poważnie przepowiednie jasnowidzów – czarnowidzów, koniec Unii jest bliski. Smutne to dla wielu wierzących, że poczciwa Unia „daje”… Każda wspólnota krajów powstaje nie tyle z sympatii, co konkretnej potrzeby. Tak w latach 50. dla zapobieżenia agresji Niemiec powstała Europejska Wspólnota Węgla i Stali, Euratom i EWG.
Polska też w XX wieku myślała o unii. Podczas wojny, gdy emigracyjne władze Polski i Czechosłowacji rezydowały w Londynie, światli Polacy, Czesi i Słowacy czynili starania, by doszło do unii polsko-czechosłowackiej… Gdyby przed wojną oba kraje zawiązały sojusz, nie byłoby Monachium, a gdyby doszło do wojny z Niemcami, ich przewaga nie byłaby miażdżąca (czeski przemysł zbrojeniowy!). Dwaj sąsiedzi, niedawni zaborcy, postarali się jednak, aby spór o Zaolzie wykopał przepaść między Czechem i Lechem. Polakom cierniem w oku tkwiła czeska napaść na Zaolzie, gdy polskie wojsko zmagało się z nawałą bolszewicką. Czechom – fakt, że w 1938 roku Rydz-Śmigły, odbierając Zaolzie, uczynił to równolegle z inwazją Hitlera na Czechosłowację. Otóż na emigracji w Londynie politycy pokonanych krajów dostrzegli wreszcie, że na naszych słowiańskich sprzeczkach korzysta Niemiec…
Tu jednak dysponująca najpotężniejszym aparatem wywiadu i dywersji Sowiecka Rosja zrobiła wszystko, by bliskim już porozumienia negocjatorom unii pomieszać języki. Tuż po wojnie Czesi niespodzianie uderzyli na przyznaną Polsce Kotlinę Kłodzką i dostali łupnia. To przypieczętowało, że do przerwanych w 1944 r. 
londyńskich rozmów o federacji obu krajów już nie wrócono.
Dziś, gdy wygasł konflikt wokół spornego skrawka ziemi śląskiej, okazuje się, że mamy z Czechami trochę wspólnych interesów, a przede wszystkim uwiera nam coraz bardziej nachalne mentorstwo wodzących rej w Unii Europejskiej potężnych Niemiec… Wspólny protest połączył nas przeciw lansowanej przez Brukselę przymusowej akceptacji islamskich emigrantów. Cóż, dwa zające nie przegadają niedźwiedzia – ale cztery (obok Polski i Czech krąg Wyszehradzki skupia Węgry i Słowację) już mogą coś niecoś pisnąć unisono. Tym bardziej że nasi sąsiedzi z dawnego „demoluda” – Rumuni i Bułgarzy – też nie chcą na swych terytoriach enklaw obcej kultury.
Ponadto Węgrzy, Rumuni i Bułgarzy, tak jak Polacy, nie kwapią się zamieniać własnej waluty na euro. Są oczywiście kwestie – np. dotyczące współpracy z Rosją – różniące nas. To sfera doświadczeń historycznych i współczesnych uwarunkowań gospodarczych. Jeśli zaś idzie o uparte narzucanie przez Brukselę skrajnie liberalnej obyczajowości z edukacją genderową na czele – całe pasmo unijnych państw od Bałtyku po Morze Czarne i Adriatyk (no, może z wyjątkiem Czech… gotowe jest bronić tradycji, czyli normalności.
Oto po latach rysuje się łańcuch solidarności od morza do morza, niespełniony sen polityków przedwojnia. Nie ma pewności, że taki kordon sanitarny zatrzyma płynącą z zachodu falę obyczajowej gangreny, ale warto sobie przypomnieć, że podobna linia obrony stanowiła przed wiekami przedmurze atakowanej ze wschodu i południa chrześcijańskiej Europy.
Janusz ŁAWRYNOWICZ