Niedawno miałem okazję poznać dworzec Szczecin Główny i stąd kilka uwag… Polskie drogi są prawie jak Puszcza Białowieska. W puszczy rządzi żubr, na drogach TIR. Sęk w tym, że żubrów mało, a tirów ogromne stada. Młodszym przypomnę, że za peerelu to, co wożą dziś monstrualne ciężarówki, transportowały – dwa razy taniej – pociągi. Aby mógł się pojawić w Polsce wielki tirowy biznes, trzeba było podjąć „restrukturyzację” PKP.
I niebawem kolej reformowana przez „amerykańskich specjalistów” zaczęła robić bokami. Skoro uznano, że pociągi osobowe mają na każdej trasie przynosić zysk, polikwidowano wiele stacji i torów, a lokalne dworce opustoszały.
Zainwestowano za to w zakup drogich zagranicznych pociągów (Pendolino) oraz dworcową gigantomanię. Niedawno na stacji Warszawa Zachodnia powstał „wypasiony” szklany gmach, który pomieści obok dworca szykowną restaurację WARS-u oraz 500-osobową administrację tej państwowej firmy.
Tymczasem o niemal dwa lata opóźnione są inwestycje związane z modernizacją tras kolejowych oraz budową nowych połączeń, na które już kilka lat temu przyznane zostały Polsce fundusze unijne… Podobno „dobra zmiana” już te strategiczne przedsięwzięcia przyśpieszyła. Daj Boże… Ale ślubne i nieślubne potomstwo Balcerowicza – ludzie zawiadujący archipelagiem spółek i spółeczek: prezesi, rady nadzorcze, stada głównych specjalistów – po pozbyciu się kadr starych praktyków nadal okupuje transport szynowy – rdzeń nowoczesnej komunikacji.
Niedawno przekazany po przebudowie szczeciński dworzec kolejowy ilustruje bezsensowną rozrzutność i powierzchowność stylu myślenia ludzi, którzy nie muszą jeździć pociągami… Od strony ul. Kolumba dobudowano do starego gmachu nowy efekciarski hall z ruchomymi schodami na perony i całkiem sympatyczną poczekalnią z widokiem na Odrę.
Dotychczasowe sale dworca – ta od starego wejścia oraz hall kasowy – są dziś całkowicie pozbawione miejsc do siedzenia! To zaś, co niegdyś stanowiło poczekalnię (podróżni spoza Szczecina mogli posiedzieć tam wygodnie nawet kilka godzin) dziś jest raczej… podpieralnią (minikrzesełka). To efekt panicznego strachu miejskich instytucji z bezużyteczną (zatem zbędną) strażą miejską na czele przed bezdomnymi…
Najgorzej jest z ogólnie dostępnym rozkładem jazdy. Bezlitośnie nowocześni szefowie PKP uznali, że na informację zasługują jedynie młodzi, sprawnie radzący sobie z komputerem lub smartfonem. Świetlny rozkład w nowym hallu informuje jedynie o najbliższych pociągach. Z kolei w sali kas wiszą skromnych rozmiarów plakaty informujące szerzej, za to drobnym drukiem. Informacji trzeba szukać 100 metrów od kas (centrum informacji turystycznej).
Tam natomiast, gdzie w dawnym hallu wejściowym znajdowały się wielkie tablice z „kierunkowymi” rozkładami jazdy dla ludzi planujących podróż, zieje biała ściana. Czyżby ten prosty przejrzysty przekaz czujące się młodo kierownictwo uznało za archaiczny? Dla mnie i zapewne wielu niemłodych klientów PKP brak tych tablic to przejaw lekceważenia ważnej grupy pasażerów.
Na razie usunięto nowo mianowanego prezesa za… partyjną przeszłość, nie za złe decyzje! Warunkiem jakiejkowiek dobrej zmiany musi być obiecany pół roku temu jednolity bilet na wszystkie pociągi i trasy. Czy jednak przenicowane elektroniką umysły zdolne są sięgnąć do sprawdzonych wzorców?
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.