Stary Kontynent z niepokojem szykuje się na kolejną falę inwazji uchodźców z krajów islamu, gdy w Polsce hałaśliwa mniejszość kwestionuje wybór większości oraz wstydliwy dokument historii. Natomiast w medialnej ciszy, poza zasięgiem kamer i mikrofonów, w głębokiej konspiracji toczą się negocjacje finansowych elit świata, które mogą przesądzić o losach cywilizacji europejskiej.
Rzecz idzie o wielki projekt TTIP - Transatlantyckie Partnerstwo Handlowo-Inwestycyjne, które USA proponuje Europie (krajom UE). Układ negocjowany w głębokiej tajemnicy od wielu miesięcy zakłada połączenie rynków i zniesienie barier inwestycyjnych. Słowem - nieograniczoną ekspansję amerykańskiego biznesu. Wielu zachodnich specjalistów ostrzega, że projekt ten oznacza związek agresywnego giganta z wyrośniętym liliputem, czyli ekonomiczny podbój Europy. Projekt zniesienia barier celnych niesie wielkie zagrożenia dla europejskich firm, które by sprostać konkurencji, musiałyby redukować koszty - obniżyć płace, zrezygnować z ograniczeń środowiskowych itd. Amerykańskie rolnictwo powszechnie stosuje kancerogenne uprawy GMO, zabronione w większości krajów Europy. W dodatku Amerykanie chcą, by wszelkie spory przedsiębiorców z państwami rozstrzygały sądy arbitrażowe; są one prywatne, obradują tajnie, a ich wyroki są niepodważalne. Jeden z takich sądów nakazał niegdyś Polsce zapłacić ogromny haracz w sporze o PZU. Opór wobec inicjatywy amerykańskiej narasta w Niemczech, Francji, Włoszech, natomiast Węgry ustami Orbana wyraziły zdecydowany sprzeciw.
A Polska? Poprzedni rząd - mający wszak liberalne korzenie - wypowiadał się o TTIP zdecydowanie pozytywnie, choć już wtedy kilku polskich specjalistów (m.in. prof. Leokadia Oręziak) ostrzegało przed ogromem zagrożeń, jakie układ ten niesie dla Europy.
Wydawałoby się, że obecna „wrażliwa społecznie" władza, po ogłoszeniu przez wicepremiera Morawieckiego wielkiego narodowego programu rozwoju opartego na mocnym wsparciu dla rodzimych inicjatyw, powinna TTIP zdecydowanie odrzucić, dołączyć do bratnich Wągier. Skoro agresywna amerykańska konkurencja na pewno w jakimś stopniu stłumi rozwój firm niemieckich, francuskich, włoskich, to mniejszy i słabszy biznes polski może znieść ze szczętem. A już na pewno zagrozi polskim próbom wsparcia rodzimych innowacji. Krótko mówiąc, grozi zamknięciem Polski (i całej Europy Wschodniej ) w „pułapce średniego rozwoju".
I oto czytam, że sam autor projektu „wielkiego skoku" - wicepremier i minister rozwoju M. Morawiecki - oświadczył właśnie w Amerykańskiej Izbie Handlowej, że Polska jest za mocniejszą wersją TTIP. To tak, jakby karpie głosowały za przyśpieszeniem Wigilii!
Czyżby oznaczało to, że - na przekór naszym partnerom z grupy Wyszehradzkiej - zdajemy się całkowicie na Amerykę?!
Rokowania, w których elity finansowe Europy dogadują się z jankeskimi kolegami ponad głowami narodów trwają. Administracja Obamy zamierza podpisać porozumienie TTIP już we wrześniu tego roku... Czy w tak ważnej dla przyszłości Europy i Polski sprawie rząd nie zamierza pytać obywateli o zdanie?
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.