Wybory w dominującym dziś mocarstwie globalnym w sposób oczywisty ogniskują uwagę świata. Otóż po półrocznej forsownej kampanii, pełnej dramatycznych zwrotów, jest już niemal pewne, że kandydatem republikanów w amerykańskich wyborach prezydenckich będzie Donald Trump – do niedawna przez cały establishment zwalczany jako nieobliczalny ekscentryk i populista.
Trump zdobył rzesze zwolenników swym zdecydowanym sprzeciwem wobec islamskich imigrantów („zbuduję mur” – zapowiedział), chce też powstrzymać zjawisko ucieczki przemysłu z USA do krajów z tanią siłą roboczą, co powiększa bezrobocie. W tej kwestii amerykański miliarder – populista głosi, rzec można, typowo „pisowskie” hasło reindustrializacji! Z tym również wiąże się jego krytyka negocjowanego właśnie w kuluarach traktatu TTIP. Wreszcie w sferze kultury i oświaty, jako klasyczny konserwatysta, chce powstrzmać niszczącą tradycyjne więzi, narzuconą przez liberalną lewicę i masonerię falę obyczajowych przemian. W swym sprzeciwie jest jednak bardziej elastyczny niż dwaj niedawni jego konkurenci – Cruz i Carson (nauczyła go chyba długa praktyka w biznesie ), ale pozostaje „niepoprawny politycznie” (ergo myślący normalnie!).
Zatem, jeśli zjednoczone postępactwo nie wymyśli nań jakiegoś „Watergate” lub czegoś znacznie gorszego, tej jesieni to właśnie Trump zostanie kandydatem republikanów do fotela prezydenta USA. Niesforny facet z lwią grzywą stanie w szranki z panią sekretarz stanu Hilarią Clinton – osobą zimną, wyrachowaną, antypatyczną, podejrzewaną o wiele niecnych uczynków, ale mocno zakorzenioną w splotach światowej mafii politycznej. Dzwonkiem alarmowym dla Polaków na całym świecie, a osobliwie w USA, był niedawny żenujący występ jej męża – byłego prezydenta Billa Clintona, w którym zarzucił on Polsce i Węgrom brak demokracji…
Już choćby z tego względu polska racja stanu nakazuje amerykańskiej Polonii poprzeć Trumpa… Warto dostrzec, że oboje konkurenci deklarują chęć poprawy relacji z Rosją – w tym zresztą kierunku (oczywiście oficjalnie…) zmierza od wielu lat polityka Wuja Sama. Natomiast w przypadku zaostrzenia się stosunków między mocarstwami gracz giełdowy Trump wydaje się lepszym strategiem.
Skoro wsparł go właśnie niedawny konkurent, słynny neurochirurg Ben Carson – człowiek prawy, szlachetny i rozsądny, ciemnoskóry „self made man”, który dzięki talentom i uczciwej pracy awansował z czarnego getta do finansowej i naukowej elity – jego rekomendacja ma szansę pozyskać wyznającą tradycyjne wartości część klasy średniej. Dlatego – wzorem Maxa Kolonki – stawiam na Trumpa.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.