Młode pokolenie historyków wodzące rej w IPN postanowiło oczyścić ziemie polskie z wszystkiego, co może kojarzyć się ze skutkami II wojny światowej i epoką PRL. Gorliwie wspierają tych, którzy chcą usunąć z Polski wszelkie „sowieckie" pomniki.
Tymczasem latem 1944 roku modlono się w okupowanej Warszawie: „przyjdź Czerwona Zarazo i wybaw nas od Czarnej Śmierci". Sowieci nie dążyli do likwidacji narodu, jak twórcy hitlerowskiego Planu Ost, ale chcieli Polskę całkowicie od siebie uzależnić (co zresztą uczynili). Wiele pomników „wdzięczności"postawili sobie sami, rękami wynajętych krajowców. Siłą narzucone pamiątki usunąć trzeba. Do takich należał monument gen. Czerniachowskiego, który po wspólnej walce o Wilno, zaprosił na biesiadę akowskich oficerów, by ich podstępnie uwięzić, a potem ścigał polskich partyzantów, by ich posłać na białe niedźwiedzie...
Natomiast Ziemie Zachodnie, które to Mikołajczyk nazwał Odzyskanymi, w krwawym boju wydarła Niemcom sowiecka Armia Czerwona wraz z I Armią Wojska Polskiego, aby przekazać je Polsce. Czasem nawet wbrew stanowisku aliantów zachodnich, jak miało to miejsce w przypadku Szczecina.
Po ponad 700 latach od czasów oderwania się księstwa zachodniopomorskiego od Polski Piastów, w Szczecinie nie zachowały się żadne zabytki, żadne materialne symbole z epoki Bolesława Krzywoustego. Pierwszy polski monument w stolicy Pomorza Zachodniego - Pomnik Wdzięczności na pl. Żołnierza Polskiego stanął dopiero w 1950 roku. Prosta, strzelista kolumna z wyrytymi na niej datami zdobycia przez armie I Frontu Białoruskiego i I Armię Wojska Polskiego kilkunastu miast Pomorza od Tolkmicka i Pucka aż po Szczecin, oraz skromną płaskorzeźbą żołnierza i robotnika. Znak wdzięczności tym wszystkim Polakom i Rosjanom, którzy złożyli ofiarę krwi, by Szczecin Polsce przywrócić.
W 1994 roku usunięto ze szczytu kolumny jedyny akcent uznany za sowiecki - pięcioramienną gwiazdę. I natychmiast zrodził się pomysł postawienia właśnie tam piastowskiego orła, wciąż czekający na realizację...
Wskutek najazdu hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji straciliśmy Kresy Wschodnie - już bezpowrotnie. Bieg dziejów zrządził, że ta sama Rosja 6 lat później, choć brutalnie rozprawiła się z niepodległościowym podziemiem, umożliwiła Polakom - wygnańcom z Wilna i Lwowa - powrót na odwieczne ziemie Piastów. Choć historia postawiła nas poza kręgiem decydentów, jak dziś widać - była to zmiana w polskim interesie!
Być może dla przeciwników wszystkiego co rosyjskie taki splot faktów wydaje się trudny do zrozumienia. Tymczasem każde poważne państwo - w myśl maksymy Churchilla- nie ma stałych wrogów ani przyjaciół, ma za to stałe interesy.
Elity III RP przez lata nie doceniały rangi Ziem Odzyskanych w rozwoju Polski. W pejzażu Szczecina widać tego skutki.
Władze miejskie zaś, których słowność ilustruje np. kilkuletnie zwlekanie z instalacją na starym miejscu odnowionego Masztu Maciejewicza, a których gusta estetyczne ujawnia Fryga na pl. Zamenhoffa, od kilku lat deklarują chęć umieszczenia na cmentarzu (czyli wstydliwego schowania lub wręcz likwidacji) pierwszego polskiego pomnika w Szczecinie. Znaku naszej obecności na zachodniej Słowian rubieży.
Janusz Ławrynowicz
PS. W kwietniu 1946 harcerze masowo uczestniczący w zlocie „Trzymamy straż nad Odrą" zgotowali wielką owację wicepremierowi Mikołajczykowi, a na placu Żołnierza Polskiego umieścili prowizoryczny model pomnika patrona placu.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.