Unia Europejska, w której niepodzielnie rej wodzą Niemcy i Francja, już bez ogródek dąży do całkowitego podporządkowania sobie, czyli kolonizacji uboższych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Kraje jak Polska i Węgry, akcentujące swą odrębność – zagwarantowaną w traktatach(!) – są nieustannie nękane przez unijne organy władzy na czele z Komisją Europejską i Trybunałem Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Ten ostatni – wbrew traktatom zawyrokował o likwidacji Izby Dyscyplinarnej w… naszym Sądzie Najwyższym.
W odpowiedzi Trybunał Konstytucyjny RP przypomniał o zatwierdzonej traktatami nadrzędności polskiej konstytucji nad ustawodawstwem UE. Na takie dictum ucieszył się niejeden Polak: państwo narodowe pokazało, że trwa!
Niestety, nie na długo… Niemal nazajutrz Komisja Europejska wstrzymała wypłatę przyznanego Polsce „Funduszu Odbudowy” (należne nam dotacje oraz segment wspólnej pożyczki)… Co gorsza, w ślad za tym nasz premier Morawiecki przyznał, że „kształt Izby Dyscyplinarnej SN nie bardzo mu się podoba i być może wymaga zmian…”. A więc… kolejna, wymuszona otwartym szantażem kapitulacja…!
W niemal czterokrotnie mniejszych od Polski Węgrzech premierem jest (już trzecią kadencję!) konserwatywny i pragmatyczny Wiktor Orban, który właśnie wprowadził w kraju ustawę chroniącą szkoły przed sponsorowaną przez Zachód inwazją ideologii gender. Rozjuszeni tym eurokraci wstrzymali Węgrom wypłatę ze wspomnianego wyżej funduszu odbudowy.
Na to premier Orban odparł: „Węgry stworzą własny fundusz odbudowy, ale należnych nam środków z UE nie odpuścimy”.
U nas tymczasem najważniejsza z zapowiadanych przed sześcioma laty reform – reorganizacja sądów – grzęźnie w bagnie niemożności. Próba „przewietrzenia polskiej Temidy” utknęła nieoczekiwanie na… wecie prezydenta RP, którego przekonała w rozmowie telefonicznej kanclerz Angela Merkel…
Naród znany niegdyś z odwagi i umiłowania niezależności po serii wielkich klęsk zasłużył na mądrych, dalekowzrocznych przywódców.
Węgrom – naszym bratankom od szabli i szklanki – jakoś się to udaje. Węgrzy – jak my, wyrokiem historii pozbawieni większości terytorium, mają dziś rząd, który umie zachować się godnie, z umiarem i nie stracić? Myślę, że Madziarzy po prostu postawili na dobrego przywódcę.
Chcąc pomóc premierowi Morawieckiemu, wyraźnie skłaniającemu się do ugody z kolonialnymi zakusami eurokratów, jeden z prorządowych publicystów St. Janecki zaproponował, by w odpowiedzi na zablokowanie Polsce funduszy zaprzestać płacić unijną składkę… Myślę, że tak właśnie uczyni Orban.
Sądzę, że brutalny nacisk Brukseli paradoksalnie daje nam szansę… wyrwania się z perspektywy zaplanowanej dla nas energetycznej katastrofy. Rezygnacja z EFO (Europejskiego Funduszu Odbudowy) daje możliwość pozyskania kredytów na prawdziwy rozwój, nieobwarowany rygorami samobójczego dla gospodarki Nowego Zielonego Ładu – odrzucenia ideologicznego dyktatu ekoterrorystów i skupienia się na tym, co służy krajowi. Racjonalna postawa może skłonić do zastanowienia inne kraje i zachęcić je do wyrwania się z piekielnej pętli Zielonego Ładu.
Myślę, że Wiktor Orban, gdyby dziś znalazł się w roli przywódcy Polski, z tej właśnie szansy by skorzystał.
PS Przypomnę, że polscy zwycięscy wodzowie z czasów świetności Rzeczypospolitej nigdy nie parli do boju na oślep, stosując często taktykę dżiu-dżitsu – wykorzystując impet atakującego przeciwnika przeciw niemu samemu (Grunwald, Psków, Smoleńsk, Kirholm, Chocim, Kluszyn).©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.