Trwa wyścig o mandaty europosłów w wyborach, które po raz pierwszy naprawdę zaważą na losach Polski i Europy. Szczeciński etap niewiele różnił się od innych. Partia władzy ma, zdawałoby się, ułatwione zadanie, bo przedstawia dość konkretne plany. Opozycja – jak przystało na „totalną” zażarcie punktuje niedostatki, w większości przez siebie samą zawinione. Dyskusji nie ma, bo obie polityczne strony odegrały swe spektakle w miejscach oddalonych o niemal 6 kilometrów…
Co jakiś czas harcownik jednej lub drugiej (zwykle tej drugiej) strony robi tzw. wrzutkę, jeden ujawnia bolesny szczegół ze śledztwa w sprawie wypadku Cimoszewicza, drugi daje film – dokument o grzesznych duchownych (notabene wszyscy bohaterowie są z listy TW!). Coraz częściej jednak „totalsi” negliżują nie tylko swe prostactwo, ale też zupełny brak empatii… Donosząc o dwójce adoptowanych dzieci premiera, tak żarliwie chcieli dopiec przeciwnikowi, że… wystawili mu laurkę.
Mimo oczywistych różnic w jakości programu i kampanii, obie wielkie drużyny – ci, co chcą wywalczyć coś więcej dla Polaków, i zbiór niemal jawnych rzeczników dominacji bliskiej zagranicy – mają podobną skalę poparcia… Czy to przejaw odwiecznej polskiej przekory, czy może znak pełzającej akceptacji sentencji Tuska, że „polskość to nienormalność”?
Jeśli wierzyć sondażom, ponad trzydzieści proc. Polaków, głównie mieszkańców dużych miast, chce by państwem rządzili obcy, ze wszystkimi obyczajowymi i politycznymi skutkami tej sytuacji. Brrr….
Inspirowany przez opozycyjnych stronników zagranicy strajk nauczycieli, największej grupy zawodowej kojarzonej tradycyjnie z inteligencją, uświadomił nam skalę degradacji niegdyś szanowanego zawodu belfra i prestiżu instytucji szkoły.
Opozycja (ta totalna) jest w swej zajadłości antypatyczna i żałosna – ale w epoce upadku uniwersalnych wartości, odchodzenia od książek na rzecz smartfonów, to ona dzierży niestety prym w ośrodkach wielkomiejskich.
Szczecin, ten znamy z opowiadań rodziców i dziadków, młody, niesforny, dynamiczny, największy port na Bałtyku, wraz z akcesją do Unii jakby ostygł, zmatowiał, stracił wyrazistą osobowość. Jeśli jednak gród Gryfa doczeka pogłębienia toru wodnego, kolei metropolitarnej, zachodniego objazdu oraz wyższego tętna odradzającej się stoczni, jest nadzieja, że do dawnej mocy powrócić zechce.
Skoro 80 proc. prawa polskiego, decydującego o tempie rozwoju kraju powstaje na forum Parlamentu Europejskiego, powinniśmy wesprzeć zwolenników unijnych reform. Przełamać polskie lenistwo i pójść do urn jak najliczniej, by wesprzeć polską inicjatywę i wybudzić Szczecin! Bo rzecznicy utrwalenia nierówności, czyli partii zagranicy, na pewno zjawią się w komplecie. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.