W ostatnią środę Bartłomiej Sienkiewicz, minister kultury i dziedzictwa narodowego, zdecydował o postawieniu mediów publicznych w stan likwidacji. Szok to mało powiedziane. Czy to początek totalnej wojny politycznej w Polsce?
Kilka dni wcześniej – bezprawnie, jak twierdzi opozycja – B. Sienkiewicz odwołał prezesów TVP, Polskiego Radia i PAP. Nowo powołane przez ministra rady nadzorcze wyłoniły nowe zarządy spółek. Niedługo później – jak w stanie wojennym – wyłączono sygnał TVP Info i TVP3; stacje te przestały nadawać. Podobny los spotkał stronę internetową stacji.
A przecież można było dokonać zmian w sposób zgodny z prawem, cywilizowany, zauważają konserwatywni publicyści. „Liberałowie” (czy to określenie w tym przypadku nie jest nadużyciem?) zastosowali jednak wariant siłowy, na mocy uchwały Sejmu (ta według marszałka Szymona Hołowni – ma moc jedynie opinii a nie prawa), a nie właściwych ustaw. Wariant – dodajmy – niemal tożsamy ze scenariuszem, który przed paroma tygodniami przedstawił na łamach „Berliner Zeitung” niemiecki dziennikarz Klaus Bachmann. Sugerował on zastosowanie w Polsce metod „państwa policyjnego”, metod z naruszeniem prawa, w tym konstytucji, „jeśli nowy rząd naprawdę chce rządzić”. Wariant siłowy zrealizowano więc ze wsparciem firm ochroniarskich i rozporządzeń ministra.
Tymczasem nikt w Brukseli nie wyraża oburzenia, nie grozi konsekwencjami, nie słychać zapowiedzi debaty na temat praworządności w Polsce w parlamencie europejskim. Wszystko jest w porządku.
Ale jest i druga strona medalu. 20 grudnia „Wiadomości” – do niedawna sztandarowy program informacyjny TVP – pokazała Telewizja Republika, dotąd niszowa stacja tv powstała w czasach monopolu informacyjnego za czasów koalicji PO-PSL. Stacja ta odnotowała wręcz niewyobrażalny w normalnych warunkach wzrost oglądalności. Wynik był wyższy o 2578,57 proc. niż zazwyczaj. Średni dobowy udział kanału wyniósł raptem – 2,68 proc. (tuż za TVN24 – 6,97 proc.).
Czy to, co się dzieje wokół mediów publicznych jest normalne? Nie tylko – normalne, ale wręcz pożądane, przynajmniej – jak się wydaje – dla Komisji Europejskiej, która odblokowała środki z KPO. W czwartek, 28 grudnia br. wpłynęła już do Polski zaliczka, w sumie – 5 mld euro. Czy to wystarczy, by Polacy przymknęli oczy na wybryki nowej europejskiej i demokratycznej władzy?
Trawestując zdanie dość znanego autora można by powiedzieć, że chęć rewanżu i zemsty daje człowiekowi skrzydła nie po to, by cieszyć się światem, lecz by człowiek mógł dotrzeć na nich do samego dna piekła.
Niewiele trzeba, by tam trafić, nawet wtedy, kiedy nic się nie robi. Wystarczy ponoć być pasywnym i bezmyślnym, łykać wszystko jak leci z kanału tego czy innego, by – jak twierdziła Hannah Arendt – uwolnić demony. Demony głupie i banalnie podłe. TVP Info nie miał monopolu na propagandę! Trzeba tylko w sposób banalny i infantylny mechanicznie i - co ważne: bezmyślnie, bezrefleksyjnie trwać w rutynie, która uwalnia od myślenia.
Teraz, po wyborach, możemy tylko patrzeć, dziwić się, żałować lub aprobować, cieszyć się, a nawet rechotać. Nowe wybory do parlamentu za cztery lata. Samorządowe już wiosną. Każdy wyciąga wnioski takie, jakie chce. Jaki udział w tym procesie myślowym w przypadku przeciętnego obywatela RP mają media, w tym publiczne, wie z pewnością nowa – stara władza, skoro zaryzykowała tak wiele. W tym konflikt polityczny i społeczny o trudnych do określenia konsekwencjach. ©℗
Roman CIEPLIŃSKI
Roman Ciepliński, redaktor naczelny "Kuriera Szczecińskiego"